Trenerzy ZAKSY
Iwo Wagner
Iwo Wagner przyszedł do mistrzów Polski latem 2016 roku, kiedy z zespołem rozstał się poprzedni statystyk Kamil Sołoducha, który spędził z ekipą niebiesko-biało-czerwonych trzy sezony. I chociaż jego nazwisko bardziej kojarzy się z dziadkiem i rodzicami, to w siatkówce nie jest osobą anonimową. Był już statystykiem zespołów męskich i kobiecych, ostatnio pracował w Tauronie MKS Dąbrowa Górnicza. O kulisach swojego przyjścia do Kędzierzyna - Koźla tak mówił w jednym z wywiadów: - Już w trakcie poprzedniego sezonu rozmawiałem z ZAKSĄ, bo niepewne było, czy Kamil Sołoducha zostanie w klubie. Gdy wiedziałem, że stoję na pewnym gruncie w ZAKSIE, to nie szukałem już niczego innego, bo w Polsce to tutaj jest najwyższy poziom. Drużyna z Kędzierzyna-Koźla to aktualny mistrz Polski, zawodnicy na topowym poziomie, z takimi ludźmi świetnie się współpracuje.
Iwo Wagner |
Data urodzenia: |
06.07.1991 |
Funkcja w zespole: |
Statystyk |
Kariera zawodowa: |
BBTS Bielsko-Biała, Jadar Radom, Fart Kielce, BKS Aluprof Bielsko- Biała, Tauron MKS Dąbrowa Górnicza, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (od 2016) |
Dwudziestopięcioletni Iwo Wagner to osoba, która siatkówkę ma w genach jak mało kto, bo jego dziadkiem jest legendarny "Kat" - Hubert Wagner, babcią - brązowa medalistka olimpijska - Danuta Kordaczuk-Wagner, a rodzice to także siatkarska para: - słynny rozgrywający Grzegorz Wagner i była reprezentantka Polski - Agata Marszałek-Wagner.
Iwo urodził się w 1991 roku w Łodzi.- Kiedy byłem dzieckiem, sporo podróżowaliśmy z tatą, który występował w tym czasie w różnych klubach. Na początku mieszkaliśmy w Łodzi, wkrótce wyjechaliśmy na cztery lata do Belgii, do Torhout. Później wróciliśmy do Bielska-Białej i tam już mieliśmy takie swoje stałe miejsce. Rodzice wybudowali tam dom, do którego się przeprowadziliśmy i od siódmego roku życia mieszkam w Bielsku - opowiada o swoim dzieciństwie.
Zgodnie z rodzinną tradycją zaczął trenować siatkówkę, chociaż, jak mówi, rodzice nigdy nie zmuszali ani jego, ani brata do uprawiania tej dyscypliny sportu. - Razem z bratem zaczęliśmy chodzić na zajęcia z siatkówki od roku 2001 czy 2002. To był czas, kiedy tato jako 36-letni zawodnik pojechał na mistrzostwa świata w Argentynie. To wydarzenie chyba nas w jakimś stopniu zmobilizowało do rozpoczęcia przygody z tym sportem. Trafił nawet do reprezentacji Śląska, a później do SMS-u Spała. - Spędziłem rok w Spale i niestety większość czasu leczyłem kontuzje. Zaraz przed rozpoczęciem sezonu skręciłem kostkę, gdy udało mi się wyleczyć kontuzję, skręciłem drugą kostkę, pojawiły się też problem z plecami. Miałem sporo problemów zdrowotnych. Po roku zrezygnowałem ze szkoły w Spale i przeniosłem się do liceum w Bielsku-Białej, gdzie trenowanie nie było już na najwyższym poziomie. W tym czasie zacząłem się bawić statystyką.
Rozstał się więc z czynnym uprawianiem sportu, może dlatego że zainteresowały go liczby. - Kiedy wróciłem ze Spały do domu, tato był wtedy trenerem w BBTS-ie w I lidze - opowiada. - Klub zakupił program Data Volley, ale nie było osoby, która by mogła go używać. Tata wcześniej współpracował z Oskarem Kaczmarczykiem. Oskar był na zgrupowaniu. Między pierwszą a drugą klasą pojechałem do Oskara na zgrupowanie, żeby mi pokazał, jak się obsługuje program. Na początku szło mi bardzo opornie, ale im częściej to robiłem, tym szło mi lepiej. Na początku starałem się robić trzy mecze w tygodniu. Korzyść była z tego taka, że tato w I lidze mógł mieć podstawową analizę statystyczną. Rok później taty już nie było w klubie, a ja zostałem, współpracowałem wtedy z Przemkiem Michalczykie. I tak to się zaczęło.
Praca scouta, często niedoceniana, wiąże się z mozolnymi godzinami analizy materiałów dotyczących przeciwników. Statystyk, podobnie jak trener - kiedy zatrzaskują się drzwi hali, pracuje nadal i to często dwa razy ciężej. - To jest praca całodniowa. Zawsze jestem na treningach, a między treningami siedzę w biurze i analizuję mecze. Jestem pierwszą osobą, która zbiera wszystkie materiały, obrabiam je na swój sposób, bo każdy ze statystyków ma na to swój sposób. Obrabiam tak, żeby nam wszystkim w ZAKSIE to pasowało. Przygotowuję materiał z paru meczów i moją analizę przekazuję do sztabu trenerskiego. Następnie wspólnie, najczęściej przez dwa dni, analizujemy grę przeciwnika i przygotowujemy tzw. gameplan dla zawodników- zdradza tajniki swojej pracy.
Liczy, że w Kędzierzynie wiele się nauczy i odniesie pierwsze sukcesy w męskiej siatkówce, a okazji ku temu będzie dużo: Puchar Polski, PlusLiga i Liga Mistrzów. - Po to się przychodzi do takiego klubu. Poprzeczka, która jest zawieszona wysoko, nie może opaść w dół. Ona będzie na tym samym poziomie, albo jeszcze wyżej, żeby walczyć w Lidze Mistrzów i coś w niej ugrać.
Autor: Janusz Żuk Źródło: sportowefakty.pl; siatka.org
|