Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

Grali u nas

Paweł Zagumny


Jedynie Piotr Gruszka może się poszczycić takim samym stażem reprezentacyjnym jak Paweł Zagumny. W czasie tej kilkunastoletniej znajomości Piotr na pewno zdążył "na wylot" poznać swojego kolegę z parkietu, a mimo to wypowiada się o nim wciąż w samych superlatywach: "Jest to zawodnik bardzo ważny dla zespołu, tzw. mózg drużyny, osoba która kieruje grą, nie tylko wystawą ale i postawą innych na boisku. Bardzo zrównoważony, taka cicha woda można powiedzieć. Paweł wygląda jak wiecznie zaspany, ale tak nie jest. Potrafi się fajnie zabawić i naprawdę jest z niego dobry kumpel."

Zresztą wszyscy, którzy go znają prywatnie, podkreślają, że nie jest taki poważny i niedostępny, na jakiego wygląda. Jedno jest pewne - Paweł to człowiek z charakterem. Podkreśla to także Ireneusz Mazur - szkoleniowiec, pod którego wodzą Zagumny zdobywał mistrzostwo Europy i świata juniorów: "Zawsze był człowiekiem o mocnych nerwach i przywódczym charakterze. Ciekawa osobowość, niezwykle inteligentny facet - na boisku i prywatnie."

Jeśli do tego dodać znakomite umiejętności sportowe, a także niezwykle bogate siatkarskie CV, to nikogo nie powinno dziwić, że Paweł Zagumny od dawna jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich zawodników. Nic zatem dziwnego, że gdy tylko pojawiła się szansa zakontraktowania go w zespole ZAKSY, prezes Pietrzyk zrobił wszystko, aby mieć go w swojej talii. Negocjacje trochę trwały, ale ostatecznie Zagumny złożył podpis pod umową: "Gdybym wybrał Resovię, zarobiłbym więcej niż w Kędzierzynie. Ale jakoś nie po drodze było mi do Rzeszowa. Od razu bardziej podobała mi się oferta z Kędzierzyna" - mówił tuż po zakończeniu rozmów.


Paweł Zagumny [5]
Data i miejsce urodzenia: 18.10.1977 - Jasło
Wzrost: 200 cm
Waga: 88 kg
Zasięg w ataku: 336 cm
Zasięg w bloku: 317 cm
Pozycja na boisku: Rozgrywający
Dotychczasowe kluby MKS MDK Warszawa, Politechnika Warszawska, Czarni Radom (1995-1997), Bosman Morze Szczecin (1997-2000), Edilbasso Padwa (2000-2003), PZU AZS Olsztyn (2003-2009), Panathinaikos Ateny(2009-2010), ZAKSA Kędzierzyn (2010-2015),Politechnika Warszawska (od 2015)
Największe sukcesy: Mistrzostwo Polski kadetów 1995, Wicemistrzostwo Polski juniorów 1996 (MDK Warszawa), Wicemistrzostwo Polski 1997/98 (Morze Szczecin), wicemistrzostwo Polski 2003/04, 2004/05, brązowy medal Mistrzostw Polski 2005/06, 2006/07, 2007/08 (PZU AZS Olsztyn), Puchar Grecji 2009/10, wicemistrzostwo Grecji 2009/10 (Panathinaikos Ateny); wicemistrzostwo Polski 2010/2011, II miejsce w Pucharze CEV 2011/2012 (ZAKSA), brązowy medal MP 2011/2012 (ZAKSA), Puchar Polski 2012/2013 (ZAKSA); wicemistrzostwo Polski 2012/2013 (ZAKSA), Puchar Polski 2013/2014 (ZAKSA)
Reprezentacja Polski: Mistrzostwo Europy juniorów 1996, Mistrzostwo Świata juniorów 1997, Wicemistrzostwo Świata 2006, Mistrzostwo Europy 2009, srebrny medal PŚ (2011), I miejsce w LŚ 2012, mistrzostwo świata (2014)
Nagrody i wyróżnienia: Najlepszy rozgrywający Mistrzostw Świata juniorów 1997, najlepszy rozgrywający Mistrzostw Świata 2006, najlepszy rozgrywający Final Six Ligi Światowej 2007, najlepszy rozgrywający Igrzysk Olimpijskich 2008 w Pekinie, zwycięzca Plebiscytu Siatkarskie Plusy w kategorii Siatkarz 2008 Roku, najlepszy rozgrywający Mistrzostw Europy w Turcji 2009, najlepszy rozgrywający sezonu zasadniczego ligi greckiej 2009/2010, miejsce w szóstce sezonu najlepszych siatkarzy ligi greckiej 2009/2010, najlepszy rozgrywający Final Four PP (Częstochowa 2013), MVP Finałow Pucharu Polski (2014 Zielona Góra, sportowiec roku Opolszczyzny (2014)

Paweł Zagumny sam często śmieje się, że to nie on wybrał siatkówkę, ale ona wybrała jego. Trudno się nie zgodzić z tą opinią, skoro już w wieku 7 lat zaczął odbijać piłkę, a mając 13 lat zapisał się na profesjonalne treningi. "Siatkówka pojawiła się w moim życiu bardzo wcześnie i w sposób niemal naturalny. Była zawsze, jak powietrze. Dlatego nie musiałem wybierać. Rodzice uprawiali ten sport, więc byłem skazany na jego trenowanie" - opowiada.

Wielu kibiców siatkówki pamięta trenera Lecha Zagumnego, wcześniej znanego rozgrywającego m.in. Legii Warszawa, a także również związaną ze stołecznym klubem, matkę Pawła - Hannę. "Na treningi do MDK-u zaprowadził mnie ojciec" - Paweł do dziś wspomina, że rodzice mieli ogromny wpływ na początek jego kariery. Skoro początkujący siatkarz szybko pokochał tę dyscyplinę sportu, jego kariera nabrała tempa. "Okazało się, że mam trochę talentu, więc wszystko zaczęło się samo układać. Próbowałem innych dyscyplin, ale raczej dla zabawy."

Poza występami juniorskimi w MDK-u Paweł Zagumny bardzo wcześnie trafił na parkiety seniorskie. Już w wieku 15 lat jego ojciec wziął go pod swoje skrzydła do Politechniki Warszawa. W tym czasie Paweł uczył się także w sportowym Liceum Ogólnokształcącym im. Generała Andersa w Warszawie. Jednakże po ukończeniu 18 lat postanowił wyjechać ze stolicy i rozpocząć pierwszoligową karierę. Pewnie jeszcze nie wiedział wówczas, że sezon 1995/1996 będzie dla niego aż tak gorący i jednocześnie udany.

Kontrakt podpisał z Czarnymi Radom, którzy po zdobyciu brązowego medalu mieli spore problemy kadrowe, gdyż utracili aż 5 zawodników. Starcie młodego rozgrywającego z Serią A było tym trudniejsze, że był on wówczas w maturalnej klasie. Wydarzenia jednak naprawdę nabrały tempa dopiero po koniec sezonu. Wówczas to odbywały się finały wszystkich istotnych imprez siatkarskich. Ostatecznie Paweł zajął z Czarnymi 6. miejsce w lidze, a z MDK-iem na Mistrzostwach Polski juniorów zdobył srebro, a także został nagrodzony tytułem dla największej indywidualności imprezy. W międzyczasie zdołał zdać egzamin dojrzałości, a także wraz z kadrą narodową juniorów, prowadzoną przez Ireneusza Mazura, pojechał do Natanja w Izraelu na Mistrzostwa Europy. Impreza ta zakończyła się pełnym sukcesem, bowiem Polacy wygrali ją, wyprzedzając Włochów i Rosjan. Był to kolejny wielki sukces w krótkim czasie. Wydaje się jednak, że Pawłowi opłacił się ten wysiłek, bowiem już wkrótce otrzymał powołanie do reprezentacji Polski seniorów, prowadzonej wówczas przez Wiktora Kreboka. "Powołanie było dla mnie dużym zaskoczeniem. W tym czasie było dużo innych dobrych zawodników. Cieszyłem się, że trener postawił na mnie. Oczywiście nie byłem pierwszoplanową postacią, tylko drugim czy trzecim rozgrywającym. To normalna kolej rzeczy" - wspomina dziś to wydarzenie. Szybko się jednak okazało, że to nie miał być zwykły sezon reprezentacyjny. Po udanym turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich Paweł znów dostał powołanie - tym razem do Atlanty. "Na Igrzyskach w Atlancie był razem z Piotrem Gruszką najmłodszy w ekipie. Obaj mieli wówczas po 19 lat. Dzięki temu, że tak szybko zaczął zdobywać doświadczenie na arenie międzynarodowej, mógł się uczyć od najlepszych" - mówi Ireneusz Mazur.

Kolejny rok nie był już tak napięty. Tym razem w lidze Czarni Radom uplasowali się na 5. miejscu. Najważniejszą imprezą roku były jednak mistrzostwa świata juniorów, które odbywały się w Bahrainie. Mistrzowie Europy po zwycięskim finale z Brazylią znów mogli wysłuchać "Mazurka Dąbrowskiego", przez co stali się jako rocznik nadzieją polskiej siatkówki.

Kolejny spektakularny sukces pomógł Zagumnemu w znalezieniu nowego pracodawcy. Po 2 latach gry w Radomiu zdecydował się on przenieść do Szczecina, który był wówczas brązowym medalistą Mistrzostw Polski. Wraz z zespołem Bosmana zaliczył tam bardzo udany sezon, zakończony zaciętym, ale przegranym finałem z Mostostalem. Po sezonie wziął udział w debiutanckim występie reprezentacji Polski w Lidze Światowej, a także pojechał na Mistrzostwa Świata, które Polacy zakończyli na 17. miejscu.

Następne dwa sezony Zagumny spędził w Szczecinie, ale z uwagi na coraz większe finansowe problemu klubu nie udało się powtórzyć sukcesu z sezonu 1997/98. W międzyczasie Paweł występował w kolejnych edycjach Ligi Światowej. Prawdopodobnie także dzięki promocji w tych rozgrywkach w 2000 roku otrzymał propozycję gry we włoskiej Serie A. Ofertę gry w Padwie oczywiście przyjął i rozpoczął aklimatyzację: "Z barierą językową poradziłem sobie szybko. Nie miałem z tym problemów. Samo życie we Włoszech na pewno jest inne niż w Polsce. Na pewno jest cieplej... Mieszkałem w bardzo ładnym mieście, w Padwie, stare włoskie miasto, ciekawe zabudowania, fajny klimat. Przestawienie się na grę z najlepszymi zawodnikami na świecie było dla mnie trudne" - opowiada dzisiaj. Wyjazd do Włoch był dla Zagumnego udany, gdyż przyjechał do tego kraju jako uznana marka i dlatego też już od początku powierzono mu rolę pierwszego rozgrywającego. Do pełni szczęścia zabrakło tylko sukcesu sportowego, bowiem zespół z Padwy nie dysponował na tyle silnym składem, aby nawiązać rywalizację z najlepszymi i w efekcie ani razu nie zakwalifikował się do fazy play-off.

Po 3 latach spędzonych na Półwyspie Apenińskim Paweł Zagumny zdecydował się na powrót do kraju. Jego transfer z Serie A do Olsztyna był wówczas prawdziwym hitem. Ponieważ w Olsztynie był już Łukasz Kadziewicz i Mark Siebeck, a do tego zakontraktowano jeszcze Pawła Papke, zespół miał walczyć o Mistrzostwo Polski. Okazało się jednak, że po porażce z Polską Energią Sosnowiec olsztynianie nie awansowali do finału Pucharu Polski, zaś w lidze w 3 spotkaniach ulegli drużynie Jastrzębskiego Węgla i musieli się zadowolić srebrem.

Po zakończeniu rozgrywek rozpoczął się bardzo ważny dla Pawła sezon reprezentacyjny. Po raz kolejny udało się wywalczyć wyjazd na olimpiadę, która tym razem odbywała się w Atenach. Niestety, okazało się, że kontuzja wyeliminowała Zagumnego ze sporej części przygotowań i na Igrzyska pojechał jako rezerwowy. Jego koledzy też nie mieli zbyt wiele szczęścia, bowiem w ćwierćfinale trafili na Brazylię, która, wygrywając 3:0, nie pozostawiła Polakom żadnych złudzeń. "Igrzyska Olimpijskie w Atenach odebrałem już nieco inaczej. Chociaż podobnie jak cztery lata wcześniej przeszły jakby obok mnie, bo niewiele razy pojawiałem się wówczas na parkiecie. Ale dużo się tam działo, nasz zespół momentami grał dobrze. Pojechaliśmy tam również z innymi celami" - opowiada.

W kolejnych 2 sezonach różnie się układało Zagumnemu. W lidze z AZS-em Olsztyn, mimo kolejnych wzmocnień znów poniósł porażkę i nie zdobył wymarzonego złotego medalu. Tym razem na drodze do sukcesu stanęli zawodnicy Skry, którzy złotem w sezonie 2004/05 rozpoczynali swoją hegemonię w PLS-ie. Na Mistrzostwa Europy w 2005 roku Zagumny nie pojechał, bowiem nie pozwoliła mu w tym kolejna kontuzja, zaś w kolejnym sezonie ligowym skończyło się na brązie. Tym razem zawodnicy PZU na Skrę trafili już w półfinale i na osłodę pozostał im zwycięski mały finał z AZS-em Częstochowa.

Jednakże najważniejszą imprezą tego sezonu miały być Mistrzostwa Świata. Trudno było być optymistą przed tymi zawodami, bowiem Ligę Światową Polacy zakończyli na 2. miejscy w grupie i nie zakwalifikowali się do Final Four w Moskwie. Mimo to japoński championat rozpoczęli mocnym akcentem, przechodząc grupę bez porażki. Później przyszły pamiętne zwycięstwa nad Rosją i Bułgarią, a także porażka z galaktycznymi Canarinios. "Nasz występ w Japonii to jeden z najprzyjemniejszych momentów w mojej karierze. Na pewno srebrny medal, a wcześniej dwa złote krążki w juniorach będę zawsze mile wspominał. Choć zdobyte na zupełnie innych poziomach, w zupełnie innym czasie to przyjemność z ich wywalczania jest podobna" - cieszył się wówczas. Radość była tym większa, że Zagumny otrzymał statuetkę dla najlepszego rozgrywającego imprezy. Jak sam mówił, nie była ona dla niego zaskoczeniem, gdyż nagrody były przyznawane na podstawie statystyk. "Przed turniejem na pewno bym się takiego wyróżnienia nie spodziewał. W Japonii zaczęło to do mnie docierać. Zdaję sobie sprawę, że daleko mi do doskonałości, ale z liczb wynikało, że byłem najlepszy i... trzeba to zaakceptować (śmiech)."

Po powrocie do kraju gratulacjom nie było końca, ale szybko trzeba było przejść do codzienności, bowiem rozpoczęły się rozgrywki ligowe. Historia jednak znów się powtórzyła. Olsztynianie zostali wyeliminowani w półfinale, tym razem przez Jastrzębski Węgiel, i musieli zadowolić się 3. miejscem, wywalczonym znów w konfrontacji z AZS-em Częstochowa.

Nie lepiej układało się w kadrze. Mistrzostwa Europy w Moskwie zakończyły się ogromną klęską i 11. miejscem. Natomiast zespół Mlekpolu AZS-u Olsztyn, z nowym sponsorem i pod nową nazwą, po raz kolejny zakończył sezon na 3. miejscu. Tym razem na drodze do finału stanęli im bełchatowianie, ale już w rywalizacji o brąz nie mieli większych problemów z Jastrzębskim Węglem. Po sezonie zniecierpliwieni brakiem oczekiwanych sukcesów sponsorzy zaczęli się wycofywać. W klubie brakowało pieniędzy i wielu zawodników opuściło drużynę Zagumny jednak postanowił ratować zespół: "Nie jest różowo, ale wierzę, że będzie lepiej. Do końca roku wszystko ma się wyjaśnić. Odchodząc wbiłbym klubowi i całemu miastu nóż w serce" - tłumaczył.

Kolejnym sprawdzianem naszej kadry i okazją do rehabilitacji miały być Igrzyska Olimpijskie. Polacy do Pekinu pojechali ze sporymi nadziejami, ale tak jak w Atenach zabrakło trochę szczęścia. Po wyjściu z "grupy śmierci" Polacy trafili na Włochów i po bardzo zaciętym spotkaniu, o którego wyniku zadecydował wygrany 17:15 przez rywali tie-break, nasi zawodnicy znów nie zakwalifikowali się do najlepszej czwórki.

Nadzieje Zagumnego na poprawę sytuacji w klubie również się nie sprawdziły. Ostatecznie skończyło się na 6. miejscu, co dla przyzwyczajonych do sukcesów kibiców było sporą porażką. Na szczęście słaby wynik w lidze udało się powetować na mistrzostwach Starego Kontynentu. "Losowanie mieliśmy bardzo dobre, więc od początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że możemy dojść bardzo daleko na tych mistrzostwach. Nie było bardzo silnych drużyn na początku, więc byliśmy nastawieni na walkę i skupieni na każdym meczu. Były dwa czy trzy tie breaki w międzyczasie, które jeszcze bardziej nas wzmocniły" - wspomina, a ponadto Paweł Zagumny został uznany najlepszym rozgrywającym całych mistrzostw. "Bardzo cieszy taka nagroda, oczywiście jeszcze bardziej ze złotym medalem Mistrzostw Europy na szyi" - mówił po turnieju z uśmiechem.

Po sezonie postanowił wyjechać z kraju. Wybrał Grecję, gdzie reprezentował barwy Panathinaikosu. Sezon był bardzo udany dla klubu. "Zdobyliśmy Puchar i wicemistrzostwo Grecji, a ja miałem udany sezon. Moja rodzina też nie miała powodów do narzekań - w Atenach jest wspaniały klimat, a my mieszkaliśmy w apartamencie nad morzem" - opowiadał. Niestety, cieniem na sportowy wynik położyły się ogromne zaległości klubu względem zawodników, które były echem kryzysu w Grecji. Po sezonie Zagumny otrzymał zgodę na rozwiązanie kontraktu "Jestem im wdzięczny za to, że zagrali ze mną w otwarte karty. Powiedzieli szczerze, że nie stać ich na zatrzymanie wszystkich najlepszych zawodników i dali mi wolną rękę w szukaniu klubu" - tłumaczył.

Paweł Zagumny wybrał ofertę ZAKSY. Niektórzy mówili, że ogromny wpływ na taką decyzję zawodnika miał Sebastian Świderski. "Sebastian rzeczywiście bardzo mnie namawiał do przyjścia, ale w takich wypadkach nie można kierować się tylko sentymentami. Musiałem poważnie przemyśleć wszystkie za i przeciw" - wyjaśniał Zagumny kulisy swojej decyzji.

Obecność Pawła w składzie ZAKSY była widoczna w każdym meczu Z każdym występem też popularny "Guma" grał coraz lepiej. Jednak prawdziwe mistrzostwo pokazał w finałach przeciwko Skrze: "Pewnie, że brakuje mi medalu tego koloru do kolekcji. Choćby dlatego przed finałem jestem mocno zdeterminowany, by dobrać się Skrze do skóry. Tak się jakoś składało, że wtedy, gdy grałem w mocnych zespołach, coś stawało nam na przeszkodzie. W barwach AZS Olsztyn dwukrotnie w finałach przeciwko Skrze graliśmy bez atakującego, bo kontuzji doznał Paweł Papke."- mówił zawodnik, który paradoksalnie nigdy nie zdobył złotego medalu w seniorskiej siatkówce. Jednak po przegranych meczach finałowych nie ukrywał radości z kolejnego srebra w swojej karierze: "Myślę, że niejedna drużyna chciałaby być trzy razy w finale, tak jak my, także jesteśmy bardzo zadowoleni z zakończonego sezonu. Niestety, finał ze Skrą nam nie wyszedł. Gratuluję kolegom z Bełchatowa zdobycia złota. Ja się cieszę, że mamy ten medal, a nie inny."- mówił na gorąco. A wicemistrzostwo Polski to nie był jedyny sukces Zagumnego z ZAKSĄ. Przecież srebrny medal w Pucharze CEV był pierwszym medalem rozgrywającego reprezentacji Polski w europejskich pucharach.

W kolejnym sezonie (2011/2012) Paweł wrócił przede wszystkim do reprezentacji, z którą wywalczył srebrny medal na Pucharze Świata 2011 i "złoto" w Lidze Światowej 2012. Nie wyszło tylko na Igrzyskach w Londynie, gdzie reprezentacja Polski odpadła w ćwierćfinale, przegrywając z Rosją. Musiał się też przyzwyczaić do tego, że w kadrze Anastasiego jest zmiennikiem Łukasz Żygadły. Wszedł jednak do historii polskiej siatkówki, gdyż jako pierwszy siatkarz wystąpił na czterech kolejnych igrzyskach olimpijskich: w Atlancie, w Atenach, w Pekinie i w Londynie. Zagrał też na igrzyskach łacznie 20 spotkań. Wyprzedzają go w tym rankingu o jeden mecz tylko dwaj siatkarze: Edward Skorek i Zbigniew Zarzycki. Wreszcie rozegrał w reprezentacji 361 meczów i wtej klasyfikacji ustepuje jedynie Piotrowi Gruszce i Wiesławowi Gawłowskiemu.

Teraz Paweł wraca znów na ligowe podwórko, gdzie przez kolejne dwa sezony będzie reprezentował ZAKSĘ Kędzierzyn - Koźle. Przypominamy, że Paweł nie ma też złotego medalu mistrzostw Polski, a więc najwyższy czas nadrobić te zaległości.

W Kędzierzynie Paweł mieszka wraz z żoną Oliwią i dwojgiem dzieci: Wiktorią i Mikołajem. To oczywiście na czas gry w ZAKSIE, bo, jak sam mówi, miejscem, z którym jest najbardziej związany, jest Warszawa. "Tam gdzie gram, tam mieszkamy na czas kontraktu, ale nasza rodzina oraz znajomi z dzieciństwa są w Warszawie. W Wilanowie wybudowaliśmy dom i to jest nasze rodzinne miejsce" - opowiada. W Warszawie w 1998 roku w jednej z dyskotek poznał też swoją przyszłą żonę, która była uczennicą jego mamy w liceum, ale Pani Hanna nie miała z tą znajomością nic wspólnego. Pobrali się w 2003 roku po powrocie z Włoch i przeprowadzili do Olsztyna, gdzie siatkarz podpisał kontrakt i spędził sześc lat.

Oprócz siatkówki, która zajmuje ogromną częśc jego życia, kapitan ZAKSY ma też kilka innych pasji. "Lubię postrzelać na strzelnicy sportowej - opowiada. - Większe możliwości, by realizować te zamiłowanie, miałem, grając w Olsztynie. Dzięki znajomemu mogłem przychodzić na strzelnicę. Nawet myślałem o zapisaniu się do klubu, ale ze względu na brak czasu nie zrobiłem tego. Poza strzelaniem lubię pograć w PlayStation. Tego typu gry oraz filmy to nieodłączna rozrywka podczas zgrupowań i wyjazdów z reprezentacją. Laptop jest elementem wyposażenia siatkarza." Podobnie jak Piotr Gacek "Guma" miał też okazję, aby jechać jako pilot w rajdzie. "Przeciążenia, szybkość i rosnąca adrenalina. Bardzo mi się to podobało, ale zawodowo w roli kierowcy ani pilota się nie widzę. Nie mam predyspozycji i aż takiego ryzyka bym nie podejmował" - opowiada o tym epizodzie, kiedy wystartował w rajdzie WRC z Januszem Kuligiem i Michałem Bębenkiem.

Od niedawna można spotkać rozgrywającego ZAKSY i reprezentacji Polski na trasach rowerowych. Zaraz po zakupie nowego roweru wybrał się na pobliską Górę św. Anny i, jak się mozna było spodziewać, czterdziestokilometrowa przejażdzka kosztowała go wiele sił, chociaż chwali sobie i miejsce, i ten sposób rekreacji. "W przyszłości, kiedy nie będzie już letnich zgrupowań, pewnie rower stanie się znakomitym narzędziem na utrzymanie aktywności ruchowej" - mówi. Jednak najwięcej wolnego czasu stara się poświęcać rodzinie, bo, jak mówi, w domu najlepiej odreagowuje stres. Wakacje to z kolei ciepłe morze - Grecja lub Włochy - albo polskie jeziora. "Bardzo lubię spędzać czas na Mazurach, gdzie mam działkę, od czasu do czasu ze znajomymi wypłynąć łódką na jeziora. Sam na razie odpowiednich uprawnień nie mam, ale o żeglarskich patentach też myślę" - opowiada zawodnik, który jeszcze kilka lat zamierza pograć w siatkówkę, więc pozasiatkarskie plany odłożył na później. Wszak w karierze sportowej ma też niezrealizowane cele.

Autor: Jacek Żuk/Janusz Żuk


W artykule wykorzystano materiały z NTO: "Na boisku charyzmatyczny, perfekcyjny, przywódczy"

Galeria



Foto: Jacek Żuk