Sezon 2004/2005
III runda play-off
AZS Politechnika vs. Mostostal
(25:18; 23:25; 25:23; 21:25; 10:15)
Składy:
Mostostal:Lipiński, Gromadowski, Kmet, Stancelewski, Serafin, Olejniczak, Kubica(L), Kozłowski, Szramek,Musielak
Politechnika:Bednaruk, Niedziela, Kowalczyk, Malicki, Szulc, Gradowski, Dyżakowski(L), Drzyzga, Peciakowski, Drabkowski, Szcześniewski,
Spełniły się nasze przewidywania i spotkanie pomiędzy Politechniką Warszawa a kędzierzyńskim Mostostalem dostarczyło kibicom sporej dawki emocji, a wszyscy ci, którzy liczyli na łatwe zwycięstwo podopiecznych Rastio Chudika, musieli, niestety, uzbroić się w cierpliwość i spędzić przed radioodbiornikami w zmiennych nastrojach dwie godziny pięciosetowego pojedynku.
Początek spotkania nie nastrajał jednak optymistycznie i po pierwszych piłkach trudno było o dobry humor. Gra kędzierzynian wyraźnie się nie kleiła, co znalazło odzwierciedlenie w wysokiej przegranej w tej partii. Szwankowało przyjęcie zagrywki i rozegranie, a te błedy w prostej linii znajdowały odbicie w ataku, który nie radził sobie z bardzo dobrze grającym blokiem przeciwnika. Zmiana dokonana przez trenera Chudika na rozegraniu - Piotra Lipińskiego zmienił Michał Kozłowski - poprawiła nieco ten element gry naszego zespołu, jednak nasi zawodnicy nadal nie kończyli piłek: Stancelewski przy stanie 16:12 dla gości zaatakował w aut, pomylił się w ataku Serafin, Olejniczak nie potrafił przebić się przez blok rywali, z przyjęciem mieli problemy zarówno Wojtek Serafin jak i Arkadiusz Olejniczak, a gospodarze spokojnie punktowali, powiększając przewagę w końcówce aż do siedmiu punktów.
Na drugą partię czekaliśmy więc z mieszanymi uczuciami - mając nadzieję na uporządkowanie gry w naszym zespole, ale też pełni obaw po tym, co zobaczyliśmy w pierwszej odsłonie. Jednak w tym secie zobaczyliśmy już inny Mostostal - zdecydowany, pewniejszy swoich umiejętności, a przede wszystkim - skuteczny. Do pierwszej przerwy technicznej mogliśmy oglądać wyrównany pojedynek. W naszej ekipie na rozegraniu pozostał Michał Kozłowski, który z każdą piłką coraz lepiej sobie radził, popisując się celnymi wystawami do skutecznych w tej partii Serafina i Gromadowskiego. Poprawiło się też przyjęcie zagrywki. Od stanu 7:8 nasi zawodnicy zaczęli powiększać przewagę. Pod koniec seta wreszcie zaczął funkcjonować nasz blok - a gospodarze popełnili kilka błędów własnych: Malicki zaatakował w siatkę, wyrzucił piłkę na aut Niedziela, co przy skutecznej grze naszego zespołu przyniosło nam zwycięstwo w tej partii.
Prawdziwe emocje zaczęły się jednak dopiero od trzeciego seta. Obie drużyny zdawały sobie bowiem sprawę, że właśnie ta partia może mieć decydujące znaczenie dla całego meczu. Podobnie jak w poprzednim secie do samego końca trwała wyrównana walka o każdy punkt, a żadnemu zespołowi tym razem nie udało się zbudować większej przewagi. Ponieważ Michał Kozłowski urozmaicił rozegranie, w głównych rolach nie występowali już tylko skrzydłowi: Serafin i Gromadowski, ale coraz częściej Mostostal próbował grać - co prawda z różnym skutkiem - środkiem. Przy stanie 20:19 do wyrównania doprowadził Arkadiusz Olejniczak, następnie punkt zdobył Drabkowski, wyrównał Wojtek Serafin, na prowadzenie wyprowadził Inżynierów Niedziela, wyrównał Gromadowski, lecz dwa ostanie punkty zdobyli Akademicy po ataku z środka Malickiego i błędzie Gromadowskiego i to oni w tej chwili byli bliżej zwycięstwa w tym meczu.
Kolejna partia była znów powtórką drugiego seta. Po wyrównanym początku Mostostal wyszedł na dwupunktowe prowadzenie 8:10 i powiększał je, spokojnie kontrolując wynik tej partii: 9:12; 13:18; 14:19
Zwycięstwo w czwartym secie z pewnością podbudowało i uspokoiło doświadczonych w takich bojach siatkarzy z Kędzierzyna., gdyż w tie-breaku nie było już wątpliwości, kto zejdzie z parkietu jako zwycięzca. Zaprawieni w pięciosetowych pojedynkach kędzierzynianie, którzy przyzwyczaili już kibiców do dreszczowców z happy endem, rozpoczęli od mocnego uderzenia. Zagrywka Piotra Lipinskiego, który już w czwartym secie powrócił na parkiet, dała naszym siatkarzom sześć punktów pod rząd i ustawiła wynik całego meczu. W bloku dzieła dopełniał Tomas Kmet, który dwukrotnie zatrzymał skutecznego w tym meczu Malickiego, a z kontry atakowali Serafin i Gromadowski, wykorzystując trudną zagrywkę naszego rozgrywającego. Co prawda gospodarze niebezpiecznie zbliżyli się na dwa punkty ( 6:8) po bloku na Jarku Stancelewskim, ale było to wszystko, na co pozwolili siatkarze z Kędzierzyna, wygrywając te partię 10:15 po ataku Marcela Gromadowskiego,
który dzisiaj rozegrał kolejny bardzo dobry mecz.
Gratulacje dla całego zespołu za to zwycięstwo i choć zgodnie z przewidywaniami nie przyszło ono nam łatwo, tym bardziej należą się zawodnikom słowa uznania za przełamanie po bardzo słabym początku, za wolę walki, za uwolnienie się od podświadomego kompleksu Politechniki, z którą w tym sezonie grało nam się niezwykle trudno. Myślę, że to zwycięstwo na wyjeździe było potrzebne zespołowi nie tylko jako zadatek przed, miejmy nadzieję, jedynym meczem w Kędzierzynie, ale odblokowało też drzemiące w zespole możliwości, gdyż z każdą kolejną partia Mostostal grał coraz lepiej i pewniej w każdym elemencie. Podobać mógł się również Michał Kozłowski, który tak naprawdę przeszedł dziś prawdziwy debiut i chrzest bojowy i pokazał się z jak najlepszej strony. Wziął na siebie ciężar rozegrania w chwili bardzo trudnej dla zespołu i w pełni wywiązał się z powierzonego zadania, za co należą mu się słowa uznania.
Autor: Janusz Żuk
|