Strona główna
Aktualności
Wywiady
Fotoreportaże
Filmy


Historia klubu
Sala Chwały
Sukcesy
Kędzierzyński Panteon Sławy
Skład
Nasi zawodnicy
Grali u nas
Trenerzy ZAKSY
Ciekawostki
Hala Azoty


Terminarz 2023/24
Tabela (2023/24)
Sezon 2022/23
Sezon 2021/22
Sezon 2020/21
Sezon 2019/20
Sezon 2018/19
Sezon 2017/18
Sezon 2016/17
Sezon 2015/16
Sezon 2014/15
Sezon 2013/14
Sezon 2012/13
Sezon 2011/12
Sezon 2010/11
Sezon 2009/10
Sezon 2008/09
Sezon 2007/08
Sezon 2006/07
Sezon 2005/06
Sezon 2004/05
Medalisci MP


Puchar Polski 2024
Puchar Polski 2023
Puchar Polski 2022
Puchar Polski 2021
Puchar Polski 2020
Puchar Polski 2019
Puchar Polski 2018
Puchar Polski 2017
Puchar Polski 2016
Puchar Polski 2015
Puchar Polski 2014
Puchar Polski 2013
Puchar Polski 2012
Puchar Polski 2011
Puchar Polski 2010
Puchar Polski 2009
Puchar Polski 2008
Puchar Polski 2007
Puchar Polski 2006
Puchar Polski 2005
Zdobywcy PP


Liga Mistrzów 23/24
Liga Mistrzów 22/23
Liga Mistrzów 21/22
Liga Mistrzów 20/21
Liga Mistrzów 19/20
Liga Mistrzów 18/19
Liga Mistrzów 17/18
Liga Mistrzów 16/17
Puchar CEV 14/15
Liga Mistrzów 13/14
Liga Mistrzów 12/13
Liga Mistrzów 11/12
Puchar CEV 10/11
Puchar CEV 09/10


O nas
Wygaszacze ekranu
Puzzle
Tapetki na pulpit
Galeria
Karykatury
Zawodnik miesiaca
Sondy

Oni nie bali się marzeń


I rozpoczyna się. Największa impreza współczesnego świata, święto sportu, Igrzyska olimpijskie 2004 roku. Po 108 latach historia zatoczyła krąg, bo oto zawody olimpijskie wracają do Aten, do kolebki europejskiej cywilizacji, do miasta, w którym ruch olimpijski ma swoje korzenie.

5 kwietnia 1896 roku u stóp Akropolu na Stadionie Panatenajskim po 1503 latach powrócono do antycznej idei rozgrywania zawodów sportowych w myśl zasad barona Pierr'a de Coubertina.

Dziś to ogromne przedsięwzięcie. Koszt organizacji zawodów w Atenach ocenia się na sześć miliardów euro. Do rywalizacji przystąpią 202 reprezentacje narodowe rywalizujące w 301 dyscyplinach sportowych. W wiosce olimpijskiej zamieszka 16 tysięcy osób, w tym 10,5 tysiąca zawodników i zawodniczek, a wśród nich 202 Polaków.

W naszej reprezentacji obok wielkich nazwisk, kandydatów do medalu olimpijskiego, znalazło się również wielu zawodników i zawodniczek, dla których sam udział w tym święcie sportu jest życiowym sukcesem. W jednej ekipie są przecież Robert Korzeniowski, Agata Wróbel, Mateusz Kuśnierewicz, Otylia Jędrzejczak, Sylwia Gruchała i Renata Mauer-Rożańska -faworyci zawodów, a obok nich Ci, od których nikt nie żąda miejsca na podium, a których lista jest znacznie dłuższa.

Obrońcami honoru polskich dyscyplin zespołowych od wielu lat są siatkarze i co byśmy o nich nie napisali, to właśnie Im zawdzięczamy najpiękniejsze chwile w historii gier zespołowych. To Oni zajmują najwyższe lokaty w rankingach międzynarodowych, to Oni gromadzą tysiące fanów na swoich meczach i to Oni są najbardziej tajemniczą zagadką dla znawców i sympatyków sportu. Są bowiem zdolni do wielkich sukcesów i kompromitujących porażek, do wzlotów i upadków, do przegranych w stylu z Lipska i Katowic i zwycięstw, jak te z Porto i Olsztyna. I kiedy wydaje się już, że są na kolanach, oni niespodziewanie podnoszą się z kolan, aby przypomnieć, że w dużej części Im prorokowano niegdyś złotą przyszłość.

Nie ma w kraju dzisiaj człowieka, który pokusiłby się o typowanie wyniku naszych siatkarzy. Komentarze fachowców raczej nie nastrajają optymistycznie. Nawet trener Gościniak boi się myśleć o awansie do ćwierćfinałów. I gdzieś tutaj tkwi różnica pomiędzy ekipą Gościniaka, a złotą dwunastka Huberta Wagnera.

Kiedy 28 lat temu drużyna Huberta Wagnera wyjeżdżała do Montrealu, wszyscy wiedzieli, jaki cel stawia sobie trener. Wagnera interesowało tylko "złoto" . Nie bał się tego głośno powiedzieć, narażając się na koniec kariery i śmieszność. Postawił przed zawodnikami zadanie, które mieli wykonać, a On obiecał tylko jedno, że wskaże Im drogę. Czy zawodnicy wierzyli Wagnerowi? Chyba tak, skoro bez szemrania zgadzali się na ciężki siedmiogodzinny trening. Czy wierzyli w sukces? Trudno dzisiaj powiedzieć - niektórzy twierdzą, że nie do końca. Wagner nie uczynił cudu. Nie stworzył mistrzów ze słabeuszy. Kiedy kadrę prowadził Tadeusz Szlagor, drużyna też wygrywała. Do Monachium zawodnicy jechali po medal. Na miejscu wszystko się rozsypało. Fenomen Wagnera polegał na tym, że nie bał się myśleć o sukcesach. Wybrał ludzi, którzy Mu uwierzyli i wiedzieli, czego naprawdę chcą. Miał ten komfort, że wtedy w Polsce było czterdziestu siatkarzy, którzy walczyli o grę w reprezentacji i dlatego mógł dokonać selekcji.

Dziś w kraju chyba nie ma tylu zdolnych zawodników. Gościniak i Prielożny wybrali tych najlepszych, których stać na sukces w Atenach. Szkoda tylko, że wszyscy boją się myśleć o zwycięstwie, jakby grzechem było marzenie o tym, że można odnieść sukces.


Złota ekipa Huberta Wagnera:
Bronisław Bebel - przyjmujący;
Lech Łasko - środkowy;
Ryszard Bosek - przyjmujący;
Wiesław Gawłowski - rozgrywający;
Marek Karbarz - przyjmujący;
Zbigniew Lubiejewski - przyjmujący;
Mirosław Rybaczewski- przyjmujący;
Włodzimierz Sadalski - rozgrywający;
Edward Skorek - środkowy;
Włodzimierz Stefański - środkowy;
Tomasz Wójtowicz - środkowy;
Zbigniew Zarzycki - środkowy;

Droga do "złota"

Mecze grupowe:

Polska - Korea Płd. 3:2;
Polska - Kanada 3:0;
Polska - Kuba 3:2;
Polska - Czechosłowacja 3:1


Półfinał:

Polska - Japonia 3:2;

Finał:

Polska - ZSRR 3:2



Autor: Janusz Żuk

Wykorzystano fragmenty artykułu Kamila Drąga, Obiecany sukces, Magazyn Sportowy, 13.08.04, s. 94-95